
włosy upięłam w koka i wyszłam cichutko z domu. Jakimś cudem dotarłam na plażę. Odłożyłam moją granatową bandamkę, ściągnęłam buty, by zanurzyć nogi w orzeźwiającym morzu. Widok był piękny. Właśnie teraz wschodziło słońce. Z uśmiechem przyglądałam się temu zjawisku. Dortmund ma wszystko, co człowiekowi do szczęścia potrzebne. Tylko nie mi. W Polsce jest mój dom, rodzina, przyjaciele. Ja tutaj nie pasuję. Siadłam na piasku i zaczęłam marzyć, a raczej wspominać wszystkie chwile, które na dobre utkwiły w mojej pamięci. Moją uwagę przykuł pewien chłopak, na pozór lat 20. Miał bardzo znajomą twarz. Uważnie przyglądałam się jego twarzy. Wyglądała na taką zamyśloną, a zarazem prawie szczęśliwą. Od zawsze ciekawiło mnie co ludzie myślą, gdy tak wpatrują się w jeden punkt. Czy każdy jest inny, niepowtarzalny? A może jednak ich coś łączy? Wstałam, wzięłam buty do ręki i pospacerowałam przez chwilę, a następnie wzięłam z domu deskorolkę i pobiegłam pojeździć koło Iduny. Zawsze mnie to odprężało i pobudzało do życia. To było moją jedyną ucieczką, gdy kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a moje cierpienia przekraczały granice wytrzymałości. Bezgranicznie oddałam się mojej pasji i nie zwracając uwagi na otoczenie jeździłam wykonując przy tym różne triki. Gdy wybiła 7:00 postanowiłam wrócić już do domu. Ciocia Niny zapewne już wstała, a nie chcę, by się martwiła moją nieobecnością.
Tak jak przypuszczałam, gdy przyszłam już krzątała się po kuchni nucąc jedną ze swoich ulubionych piosenek.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- O cześć, czemu nie śpisz? - zdziwiła się.
- Nie mogłam zasnąć, byłam na plaży.
- I jak wrażenia?
- Tu jest pięknie. Może w czymś pani pomóc?
- Mogłabyś pójść po świeże pieczywo? Poradzisz sobie?
- Oczywiście - uśmiechnęłam się i wyszłam.
Gdy wracałam się ze sklepu zaczepił mnie mężczyzna. Ten sam, co spacerował wtedy po plaży.
- Ty jesteś tą dziewczyną, która dzisiaj obserwowała wschód słońca? - spytał patrząc mi się w oczy.
- Tak, to ja. Ciebie też kojarzę - odparłam.
- Zostawiłaś chustkę - uśmiechnął się i wręczył mi zgubę.
- Dziękuję - odparłam.
- Jestem Marco - podał rękę.
- Marcelina - odwzajemniłam gest - Śpieszę się, przepraszam. Cześć.
- Pa.
Szybko ta znajomość się zakończyła. Cały dzień spędziłyśmy na plaży, a ja prawie ciągle myślałam o tym chłopaku. Co jest w nim takiego niezwykłego, że siedzi w mojej głowie?
- Ej, co jest?
- Mi? Nic, wszystko ok - odpowiedziałaś.
- Ściemniasz. No mów.
- Byłam rano na plaży, zapomniałam stamtąd bandamki, tej granatowej. Potem twoja ciocia wysłała mnie do sklepu i zaczepił mnie chłopak, który właśnie ją znalazł. Ma na imię Marco.
- I co w związku z tym? - spytała zdezorientowana.
- Nie mogę przestać o nim myśleć ... - przygryzłam dolną wargę i zapatrzyłam się w fale mórz.
~~ MARCO ~~
Dzień jak co dzień, a jednak taki niezwykły. Całą noc dręczyły mnie koszmary, więc z nudów postanowiłem wybrać się nad morze. Akurat trafiłem na wschód słońca. Była tam jeszcze dziewczyna, cicha, zamyślona... Ukradkiem spoglądałem na jej twarz okalającą przez lśniące włosy. Przez jakiś czas zamyśliłem się, a gdy się odwróciłem jej już nie było. Poszedłem w to miejsce, gdzie niedawno siedziała. Popatrzyłem w piach i uśmiechnąłem się lekko. W oczy rzucił mi się skrawek jakiegoś materiału. To była jej chustka. Nie wiedziałem, kiedy kolejny raz ją spotkam, ale miałem nadzieję że to niebawem nastąpi. Po krótkim namyśleniu uznałem, że odwiedzę Mario.
- Hej, stary - przywitał się - Co u Ciebie?
- No cześć. Świetnie, a tam?
- Ooo co ty taki szczęśliwy? Czyżbyś spotkał miłość swego życia? - kpił ze mnie kumpel.
- Weź się zamknij. Zawsze musi być jakiś powód?
- Dobra, już nic nie mówię.
Posiedzieliśmy tak z godzinę i wróciłem do siebie. Po drodze ujrzałem właśnie ją. Tą nieznajomą.
- Ty jesteś tą dziewczyną, która dzisiaj obserwowała wschód słońca? - spytałem, chociaż doskonale wiedziałem że to ona.
- Tak, to ja. Ciebie też kojarzę - odparła.
- Zostawiłaś chustkę - uśmiechnąłem się i wręczyłem jej bandamkę.
- Dziękuję - uśmiechnęła się.
- Jestem Marco - podałem rękę nie mogąc oderwać od niej wzroku.
- Marcelina - odwzajemniła gest - Śpieszę się, przepraszam. Cześć.
- Pa.
Liczyłem, że może się gdzieś przejdziemy, czy coś... A ona po prostu uciekła... Przez cały wieczór o niej myślałem. Reus, ty idioto! Przecież nawet nie wiesz kim ona jest. Przestań bujać w obłokach i zajmij się sobą! Jest przecież wiele dziewczyn dokoła, które mogą być twoje na zawołanie... Czemu akurat ona utkwiła w twojej głowie? Przecież praktycznie jest nikim...